Witam,
Nie wiem jakim sposobem umknęło mi napisanie recenzji o różach jakie posiadam z firmy Makeup Geek.
W swej kosmetyczce mam zaledwie dwa, ale oba są bardzo ładne, delikatne i przyznam szczerze, że nie da się nimi zrobić krzywdy.
Przy mojej bardzo jasnej karnacji wyglądają niesamowicie naturalnie.
Przychodzą do nas w kartonowych kopertkach jako wkłady do palet magnetycznych, ale dostępne są również w plastikowych opakowaniach jako pojedyncze róże. Więcej odcieni możecie zobaczyć TUTAJ
Jak wszystkie produkty Makeup Geek, te również nie są testowane na zwierzętach, co jest dużym plusem. Drugą ich zaletą jest oczywiście pigmentacja, która jest bardzo dobra. Gramatura to 4,25g czyli całkiem sporo a przy takiej pigmentacji starczą nam na bardzo długo :)
Jedynym minusem jaki znalazłam to fakt, żę możecie je kupić tylko na stronie producenta TUTAJ
Na samym początku posta wspomniałam, że posiadam dwa odcienie Smitten i Honeymoon.
Pierwszy z nich Smitten to zdecydowana brzoskwinia, którą z powodzeniem możemy użyć jako cienia do powiek. Bardzo lubię produkty które mają wiele zastosowań a nie ograniczają się tylko do jednego. A może to my je w ten sposób ograniczamy? ;P
Ten róż jest bardzo delikatny o matowym wykończeniu, pozostawia zaledwie mgiełkę koloru na twarzy, która w bardzo subtelny sposób potrafi ożywić cerę.
Ten róż jest bardzo delikatny o matowym wykończeniu, pozostawia zaledwie mgiełkę koloru na twarzy, która w bardzo subtelny sposób potrafi ożywić cerę.
Pigmentacja jest całkiem dobra, zdecydowanie nie musimy się martwić, że narobi nam plam. Smitten gościł na mojej twarzy dużo częściej, ponieważ spodobał mi się od samego początku jak go tylko zobaczyłam w opakowaniu.
Jeśli chodzi o Honeymoon, to przyznam szczerze, że bardzo długo nie mogłam się do niego przekonać. Na pierwszy rzut oka nie wydawał się zbyt zachęcający w dodatku z tymi drobinkami które w sobie ma, ale któregoś dnia zaryzykowałam, jakoś nie miałam nic innego pod ręką bo kuferek był spakowany i sięgnęłam właśnie po ten róż.
Jak pierwszy raz go nałożyłam tak już przepadłam. Jest naprawdę bardzo subtelny, nadaje mojej twarzy odrobinę życia a drobinki o których wcześniej wspomniałam nie są nachalne i świetle dają bardziej efekt "glow" niż mieniącej się kuli dyskotekowej.
Jak pierwszy raz go nałożyłam tak już przepadłam. Jest naprawdę bardzo subtelny, nadaje mojej twarzy odrobinę życia a drobinki o których wcześniej wspomniałam nie są nachalne i świetle dają bardziej efekt "glow" niż mieniącej się kuli dyskotekowej.
Honeymoon to delikatny odcień przybrudzonego różu z delikatnymi srebrnymi drobinkami, które raczej nie odznaczają się na twarzy. Kolor lekko ociepla twarz i nadaje jej dziewczęcego wdzięku :)
Pigmentacja jest również dobra i powiedziałabym, że oba róże mogę śmiało polecić osobą które zaczynają swoją przygode z makijażem, ponieważ trudno z nimi przedobrzyć.
Poniżej możecie zobaczyć jak prezentują się na mojej twarzy w zbliżeniach.
Tak prezentuje się Smitten na mojej twarzy |
A tak Honeymoon |
Dajcie znać czy miałyście już róże z MUG i jakie odcienie przypadły Wam najbardziej do gustu.
Dziś to tyle, mam nadzieję, że nie zanudziłam Was zbytnio.
Do następnego...
Dominika
Lubię oba te odcienie :) choć Honeymoon chyba częściej używam
OdpowiedzUsuńHehe, moje serce też skradły :)
OdpowiedzUsuń