czwartek, 31 marca 2016

Sally Hansen - Miracle Gel

Witam,

Już dawno nie było u mnie na blogu nic związanego z manicure oraz lakierami do paznokci, ale to za sprawa nie najlepszej kondycji moich paznokci ostatnimi czasy. Na szczęście po powrocie do mojej kuracji odzywką z Eveline 8 w 1 kryzys został zażegnany.

Tym razem przychodzę do Was z recenzją i moimi pierwszymi spostrzeżeniami dotyczącymi lakierów Sally Hansen z serii Miracle Gel.


Nigdy Wam tego nie pisałam, ale prawdopodobnie jako jedna z niewielu osób nie jestem fanka manicure hybrydowego. Próbowałam kilka razy i tak jak na jakieś wyjazdy typu urlop to świetne rozwiązanie, tak na co dzień niestety u mnie się nie sprawdza. Zdejmowanie to prawdziwa udręka i zdecydowanie pogorszyło to kondycje moich paznokci :(

Kolejną rzeczą, która przemawia na minus dla hybryd w moim przypadku to fakt że moje paznokcie rosną bardzo szybko i już po tygodniu odrost jest całkiem spory, co w moim mniemaniu jest nie do zaakceptowania :) 

Dlatego rozpoczęłam moje poszukiwania czegoś, co będzie alternatywą dla standardowych lakierów oraz hybryd.


Moją uwagę przykuły lakiery Sally Hansen z serii Miracle Gel, które zauważyłam odwiedzając drogerie Superdrug. Ponieważ jestem kolormaniaczka i wszystko, co kolorowe ( cienie, lakiery do paznokci etc.) przykuwa moją uwagę i tak było w tym przypadku. Nie zmienia to faktu, że zaświeciła mi się lampka w głowie że to jest to jakieś rozwiązanie - tylko trzeba je przetestować.

Producent w swojej ofercie ma aż 47 rożnych kolorów lakieru bazowego oraz Top Coat (mówię tutaj o rynku brytyjskim, w Polsce jest ich ok 12). Co prawda cena nie należy do najtańszych, bo za jeden lakier trzeba zapłacić £9.99, ale pomyślałam, dlaczego by nie spróbować.

Przejdźmy może do konkretów, rozwiązanie jakie proponuje nam Sally Hansen jest o tyle innowatorskie - że przy użyciu tylko dwóch lakierów można uzyskać taki sam efekt jak przy manicure hybrydowym, ale co ważne nie trzeba mieć całej reszty, czyli lampy, acetonu do ich zdejmowania, żadnych cleaner'ów i tym podobnych rzeczy.

Jedyne co musimy mieć to lakier bazowy, który de facto jest lakierem kolorowym oraz top coat który zamknięty w czarnej buteleczce ma mieć takie samo działanie jak hybryda. Ponadto Top Coat zawiera substancje, która zespaja się (tworzy siatkę) ze swego rodzaju związkami obecnymi w lakierach, dzięki czemu nie ma potrzeby wysuszania manicure za pomocą światła LED/UV - wystarczy jedynie naturalne światło dzienne. Ciekawe, prawda?


A jak to wszystko się ma do rzeczywistości? 

Długo stałam przy szafie Sally Hansen i zastanawiałam się który kolor wybrać, wybór był ciężki, ale w końcu zdecydowałam się na piękny odcień nude 120 Bare Dare.

Lakier jest całkiem nieźle kryjący, ale trzeba nieco wprawy żeby go dobrze nałożyć, bo nie umiejętnie nałożony potrafi pozostawić smugi i nie wygląda to zbyt korzystnie. Ale pomijając ten fakt, lakier sam w sobie jest bardzo ładny. Co możecie zobaczyć na zdjęciu poniżej.


Jedyny minus jaki znalazłam generalnie w aplikacji to fakt, że trzeba bardzo długo czekać aż całkowicie zaschnie. Co nie jest zbyt zachęcające. 

Lakier nawierzchniowy ma dość gęstą konsystencje, wiec jak już wcześniej wspomniałam nałożenie wymaga chwili skupienia i precyzji. Top Coat tworzy całkiem grubą warstwę co stwarza poczucie ze paznokcie wydają się grubsze i mocniejsze, co zdecydowanie przemawia na korzyść.

Pędzelek jest dość gruby, co bardzo ułatwia aplikacje, a lakier prezentuje się bardzo korzystnie i faktycznie tworzy żelowy efekt.


Kilka słów o trwałości lakierów, bo na pewno tego jesteście bardzo ciekawe. W moim przypadku nie mogę powiedzieć żeby lakiery się nie trzymały na paznokciach, bo tak nie jest i jak zazwyczaj nakładam moje ulubione Essie, które wytrzymują ze mną ok tygodnia tak jest też i w tym przypadku.

Jak dla mnie ok, a ponieważ moje paznokcie rosną dość szybko i już po tygodniu odrost jest na tyle widoczny, że muszę zmyć, ale wiem, że gdybym przytrzymała lakier nieco dłużej trzymałby się tak samo dobrze jak na początku. Zdecydowanym plusem jest również to, że top coat nałożony na krawędzie paznokci, chroni je przed ścieraniem się kolorowego lakieru, oraz przed czynnikami zewnętrznymi, które mogą powodować rozdwajanie się paznokci.

Co prawda z czasem warstwa wierzchnia zaczyna nieco matowieć i nie jest już tak błyszcząca jak na początku, ale tak dzieje się z większością lakierów jakie miałam okazje nosić.


Chciałam Wam również wspomnieć o nieco dziwnym zjawisku jakie zauważyłam mniej więcej po 4-5 dniach noszenia lakieru. Na powierzchni topu zaczęły pojawiać się niewielkie pęknięcia tworzące marmurowy efekt ( przy tak jasnym kolorze wygląda to bardzo nieatrakcyjnie ), co mnie osobiście wcale się nie podoba i nie wiem czy jest to efekt tego, że nałożyłam za dużo czy też jest to efekt uboczny samego top'a.

Sama nie wiem co mam na ten temat myśleć, zdecydowanie będę jeszcze testować top aby mieć 100% pewność i zapewne w niedługim czasie dam Wam znać.

Dajcie znać czy używałyście już tych lakierów, czy tez nie. Jakie są wasze opinie, a może jesteście miłośniczkami hybryd.

Czekam na wasze komentarze i do następnego...

Dominika 

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...